Jeśli kulig, to tylko w Zakopanem

Zakopane ma wiele twarzy i bogate jest w atrakcje, szczególnie te, związane z porą zimową. To właśnie tu ciągną rzesze turystów, chcących zasmakować w białym szaleństwie. Narciarze i snowboardziści doceniają pobliskie stoki, ale i dla pozostałych osób obcowanie z prawdziwą zimą jest pozytywnym doświadczeniem. W końcu ta pora roku od dawna staje się coraz cieplejsza, a okazje do ulepienia bałwana czy jazdy na sankach są coraz rzadsze.

Rzut oka na historyczne kuligi

Nie jest tajemnicą, że Zakopane to miasto przywiązane do tradycji, jak i zresztą całe Podhale. Celebruje się ją tu nie tylko na pokaz dla turystów, ale i na co dzień – chociaż trzeba przyznać, że gwara i zwyczaje powoli zanikają. Wśród góralskich tradycji są jednak i takie, które podtrzymywane są z myślą właśnie od odwiedzających region turystach. Zimową porą najważniejsza z nich to kulig. Przyjrzyjmy się, jak ten zwyczaj wyglądał kiedyś. Jego historia sięga przynajmniej XVII wieku i Polski szlacheckiej. To właśnie możni uczestniczyli w kuligach, chłopstwo, co dość oczywiste, mogło pełnić przy nich rolę jedynie służebną – woźniców czy pomocników. Przyczyna organizacji kuligów była prozaiczna – bogaci szlachcice nudzili się w swoich posiadłościach, wszystko wkoło było zasypane śniegiem, mało komu chciało podróżować się w takich warunkach. Stęsknieni życia towarzyskiego podróż zaczynali więc sami. Towarzystwo ładowało się na sanie, otulało kocami, z werwą i animuszem ruszając do pobliskiego dworu w odwiedziny. W drodze często przygrywała muzyka, w nocy przyświecano sobie pochodniami, a cały czas raczono przeróżnym jadłem i (nie będzie tu zaskoczenia) napojami wyskokowymi. Przybycie do sąsiadów bywało wcześnie uzgodnione, a mogło być niespodzianką. Niezależnie od tego, bawiono się we dworze czasem dzień, czasem dni kilka. Po czym ruszano dalej, a wspólnie już. Sanna taka mogła trwać całymi tygodniami. Kończyła się pustoszeniem piwnic z win i mięsiw, ale była także okazją do konkurów, swatów, plotek. Pełna fantazji, oddana na wielu filmach i w książkach, ale do przeżycia możliwa już mało gdzie. Ma jednak Zakopane kuligi wzorowane na tych sprzed wieków.

Zakopiańska sanna

W Zakopanem tradycję podtrzymuje się dla turystów i robi się to w wielkim stylu, o czym przekonuje oferta na stronie chocholowska.pl. To sprawdzony organizator kuligów w klasycznym, staropolskim stylu – oczywiście bez przesady i nadmiernych uciech. Mamy tu jednak sannę poprzez pokryte śniegiem drogi i polany, w tym przez piękną o każdej porze roku Dolinę Chochołowską. Mamy tradycyjnie zdobione sanie, w których można wygodnie się usadowić i pd przykryciem z pledów chłonąć okoliczne widoki. No i oczywiście nie może obejść się bez góralskiego ogniska, przyśpiewek i tańców, do których przygrywać będą skrzypkowie. Przygoda nie trwa co prawda kilku dni, ale kilka godzin już jak najbardziej. I na pewno zostanie na długo w pamięci, bo jeśli kulig, to tylko w Zakopanem.